kolaż

kolaż

środa, 5 listopada 2014

SKĄD WZIĄŁ SIĘ WŁÓCZYKIJ?




Skąd wziął się Włóczykij….?
To prawda, że nie lubię siedzieć w miejscu i to prawda, że już nie pamiętam, kiedy ostatnio spędziłam wakacje w domu na wsi, ale nie oznacza to, że od zawsze pasjonowała mnie tułaczka po świecie :P Dlatego też żadna ze mnie wielka podróżniczka, a tym bardziej nie mam prawa się tak określać. Zatem skąd wziął się Włóczykij…? …..a wziął się przypadkiem :D
Sama moja historia z „podróżowaniem” jest krótka, ale stosunkowo intensywna. Zasadniczo wszystko zaczęło się niespełna rok temu, kiedy buszując po internetach :P natrafiłam przypadkiem na stronę, poświęconą wyjazdom studentów do USA (mowa tu o programie Work&Travel). Szybko przejrzała stronkę i pomyślała, że to naprawdę fajna opcja - i tyle. W tamtym momencie jedynie na przemyśleniach się skończyło. Był to także okres, kiedy rozpoczęłam praktyki w agencji turystycznej. Nie ukrywam, że wybrałam tą ofertę nie dlatego, że byłam zafascynowana podróżowaniem – ale dlatego, iż zakres moich obowiązków, był  powiązany z kierunkiem moich studiów (czyli social media, projektowanie ulotek, reklama itp.) Jednak kiedy poproszono mnie o przygotowanie kilku "ważnych" planów wycieczek, zaczęłam zagłębiać się w różnych ciekawostkach na temat krajów i miejsc, do których miał udać się nasz klient. Wtedy to przekonałam się jak mało wiem o świecie i jak wielkim ‘podróżniczym laikiem’ jestem. Z każdym nowym odkryciem, budziła się we mnie chęć podróży w takie miejsca jak Bali, Birma czy Sri Lanka – choć doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że takie wyprawy nie były na moją kieszeń. 
Jednak pewnego dnia szukając inspiracji na fb-owego posta do profilu agencji, natrafiłam na oto ten filmik:


Jest on tak świetnie zmontowany i przedstawia takie perełki świata, że aż 3 albo dobre 4 razy obejrzałam go pod rząd. A kiedy już się skupiłam na samych podpisach krajów, mignęła mi przed oczami nazwa ‘USA’. Autentycznie dostałam oświecenia :P Nie jestem pewna, ale jak dobrze sobie przypomina, jeszcze tego samego dnia zarejestrowałam się na program Work&Travel USA ;)

Ale to nie koniec przypadków ;) Niecały miesiąc później w rozmowie ze znajomą, przypadkiem poruszyłyśmy wątek Erasmusa (programu wyjazdu studentów do krajów europejskich). Bardzo, ale to bardzo żałowałam, że nie skorzystałam dotychczas z takiej możliwości. Jednak jak się okazało, znajoma miała podobne odczucia. Tak od słowa do słowa zgodnie stwierdziłyśmy, że musimy wykorzystać naszą ostatnią szanse (5 rok studiów) i złożyłyśmy papiery na wyjazd. Udało się!

Ostatnie pół roku było naprawdę zwariowane: praktyki, załatwianie papierów na oba programy, formalności, ekspresowa sesja a wszystko po to, aby już początkiem czerwca lecieć do Stanów.
Po 3 miesiącach za oceanem wróciłam do Polszy (cała i szczęśliwa) na 3 tygodnie – zdać ostatnie egzaminy, ‘zaliczyć’ wesele Ewci i wpaść do domu na całe 4 dni aby zobaczyć się z rodzinką ;) Potem szybkie przepakowanie walizki i poleciałam z moją ‘Małą Mi’ do Lizbony na kolejne pół roku ;)Oto taki przypadek ;)

A dlaczego ochrzciłam się przydomkiem 'Włóczykij'? Hmy... Zaczęło się od mojego brata, który czasami nazywał mnie tak, po moim powrocie ze Stanów. Kolejnym winowajcą był mój przemyślidzki ziomeczek (przezwisko 'cyganta' zresztą też od niego pochodzi :P). 

I jakoś tak przypadkiem, określenie to mi się spodobało …… Troszkę, też mówi o moim charakterze - osoby bez stałego miejsca.



Zatem niech będzie WŁÓCZYKIJ ;)