kolaż

kolaż

środa, 10 lutego 2016

TAX, TAX, TAX.....TAXES - jak odzyskać podatek z USA? KOD RABATOWY


Raptem kilka dni temu otrzymałam druk W-2 od swojego pracodawcy, decyzja o temacie kolejnego wpisu była zatem prosta. Jak odzyskać podatek z USA? 
Tym razem post skierowany jest głównie do osób, które były już na worku. A TY! nowicjuszu zachowaj go - przyda ci się w przyszłym roku.

Na wstępie wtrącenie, KOD: IZZY1 na 10% rabatu dla czytelników bloga (RABAT), zapamiętaj i czytaj dalej...

Jeśli pracowałeś w zeszłe wakacje w USA z pewnością zauważyłeś, że na twoje konto wpływało mniejsze wynagrodzenie niż wskazywała twoja stawka. Wszytko dlatego, że twój pracodawca potrącał każdorazowo zaliczkę na podatek dochodowy. W zależności w jakim stanie pracowałeś, takie "zaliczki" wynosiły, uwaga od 10-20% dochodu! Mowa tu o federal tax (ok.10%, choć stawka ta wzrasta w zależności od osiągniętych dochodów) oraz state tax (1-10% dochodu). 
Ale nie smutaj! Jako uczestnik programu W&T wiedz, że możesz odzyskać swoje pieniądze!
Kiedy? Po zakończeniu roku rozliczeniowego. Na przełomie stycznia i lutego wasz pracodawca ma obowiązek wysłać wam dokument W-2. Zapewne większość z was otrzymało już wspomniany druczek, który jest podstawą ubiegania się o zwrot podatku z USA. No i możecie rozliczyć się w ciągu 3 lat od zakończenia roku podatkowego. Całkiem sporo (szczególnie dla zabieganych i zapominalskich), ale wiadomo, im wcześniej tym lepiej. Procedura zwrotu podatku trwa od 2-3 miesięcy. Więc, działamy!
Jakie dokumenty potrzebujesz? Lista takich dokumentów wcale nie jest długa:
  • kopia Social Security Card; 
  • kopia wizy z paszportu;
  • no i wspomniany druk W-2;
  • (w przypadku braku W-2, twój ostatni paycheck z nazwą i adresem pracodawcy). 


Co musisz zrobić? Wypełniasz deklaracje podatkową (która uwzględnia wszystkich pracodawców) i składasz ją w amerykańskim urzędzie skarbowym (IRS). Niby proste, a jednak jakoś pod górkę. 
I tutaj tak, albo sam się z tym zmagasz i załatwiasz wszelkie formalności na własną rękę, albo korzystasz z pomocy agencji, których nie brak na polskim rynku. Jeśli chodzi o pierwszą opcję, to wiem, że krążą po sieci grupy czy fora, gdzie możesz wyczytać jak to zrobić samemu. Jednak pamiętaj, że mały błąd w takiej deklaracji może przysporzyć ci wiele problemu, a tego na pewno nie chcemy ;) Więc, moim skromnym zdaniem warto skorzystać z pomocy biura, które nie tyle załatwi wszystko za was, co da wam gwarancje pomyślnego odzyskania podatku. Oczywiście nic za darmo! Więc porównajcie sobie opłaty między biurami i płaćcie jak najmniej ;) Ja z kolei, podpowiem coś od siebie. 
Może tak, opiszę jak to u mnie wyglądało, a ty sam/sama wyciągnij z tego wnioski. 

Zatem, NOTA ODE MNIE: 
Nie ukrywam że miałam mały dylemat, bo jako świeżynka zupełnie nie orientowałam się, które biuro oferuj najlepsze usługi, no i też nie chciałam przepłacić. Nawet miałam taką myśl - zrobię to sama - szybko zrozumiała, że jednak nie ;) Pytałam wśród znajomych, choć każdy sugerował coś innego. Był to też okres, kiedy załatwiałam moje formalności na kolejny wyjazd  z biurem Foster (już była o tym mowa, BIURO). Ono także oferuje swoje usługi w zakresie zwrotu podatku z USA (RT TAX). Ich opłata to 50-70-80 USD (w zależności od kwoty zwrotu). Wtedy pomyślałam, że niech już będzie, skoro i tak ogarniają moje inne dokumenty. Otrzymałam od nich w pdf: formularz rejestracyjny, pełnomocnictwo, Tax Information Authorization, umowę i jakiś jeszcze jeden dokument. Kurczę, niby dołączyli także do tego instrukcje a jakoś nie mogła się z tym uporać. 
Na szczęście odezwała się do mnie znajoma Ania ;) i poleciła biuro TAX CONSULTING (LINK) z którego sama wcześniej skorzystała. Porównałam sobie opłaty i decyzja była prosta (przy pierwszej opcji 70 USD, przeliczając na złotówki, to całkiem spora sumka). Z kolei ta agencja, w moim przypadku, pobierało prowizje 169 zł (suma zwrotu między 201-400 USD), co więcej Ania podrzuciła mi kod rabatowy na 5 %, dzięki czemu moje opłaty były jeszcze mniejsze :D. Jak przebiegła moje współpraca z Tax Consulting? Absolutnie bezboleśnie! jak 1,2,3 .....
  1. Weszłam na stronę TAX CONSULTING i wypełniłam Formularz zgłoszeniowy online (Formularz). Kolejno otrzymałam na email: umowę w 2 egzemplarzach, formularz US. Income Tax Return i poniższą instrukcje ;) 
  2. Podpisałam umowę i formularz podatkowy, zrobiłam kopie Social Security Card i wizy z paszportu, i wraz z drukiem W-2 zapakowałam komplet dokumentów do koperty, którą wysłałam listem poleconym do siedziby biura. Zajęło mi to max. 30 min, łącznie z dojściem na pocztę ;)
  3. Gdy wszystko było ok, wpłaciłam prowizję a po 2,5 miesiącach otrzymałam czek.
Tyle! Wydaje mi się, że plusem jest to, iż ta agencja zajmują się tylko zwrotem podatku, a nie jest takim "misz-masz" wszystkiego (co poniekąd było przy Foster), przez co wszystko poszło szybko i sprawnie. Całkiem fajna jest też ich strona internetowa, mają tu taki gadżet jak kalkulator podatkowy (LINK), gdzie możecie sobie wszystko sprawdzić i obliczyć. No i rabaty. 

No właśnie, o co chodzi z tym kodem rabatowym? Z racji tego, że prowadzę blog o takiej tematyce a nie innej :P a także byłam klientem Tax Consulting, otrzymałam od nich KOD: IZZY1, który upoważnia każdego z was do 10% rabatu! Sama kiedyś z podobnego skorzystała, zatem korzystajcie i WY ;) W formularzu zgłoszeniowym, w rubryce kod rabatowy, wpisujecie IZZY1 i płacicie mniej :) 

Na koniec, TIP ODE MNIE: Kiedy już otrzymacie swój czek, pamiętajcie, że nie we wszystkich oddziałach możecie go zrealizować. W Polsce będzie to bank: PKO BP, Pekao SA oraz BZ WBK (ostatni osobiście polecam). Możecie jednak zrobić podobnie jak ja ;) Osoby, które wracają na W&T (albo wybierają się w niedalekiej przyszłości do USA), mogą zachować czek i zrealizować go w Stanach (czek stanowy jest ważny do 6 m-cy, zaś federalny (główny) caluteńki rok). W ten sposób zaoszczędzicie opłatę pobieraną przez bank (ok.25-50 zł.) a sami będziecie mieli przyjemny start $$$$$ w USA. Śmiało podpatrujcie ;)


Hej. 
  





niedziela, 24 stycznia 2016

Sponsoring..... full service vs DIY

Pisząc ten post, tak naprawdę zapowiadam kolejny. "Słownik papierologii amerykańskiej" is in progress, więc dajcie mi jeszcze chwileczkę, a obiecuje podrzucić za niedługo bardzo przydatną rzecz :D
W międzyczasie (uzbrojeni w cierpliwość), poczytajcie sobie o biurach, sponsorach i opcjach Work & Travel.....



POLSKA AGENCJA POŚREDNICZĄCA


Już była pokrótce o tym mowa w poprzednim poście (5 kroków do USA). To bardzo ważne, które biuro wybierzecie! W końcu od momentu podpisania umowy aż do waszego wyjazdu - z kimś będziecie musieli się użerać :P  
Oczywiście taka agencja ma wam pomóc! (rzecz jasna nie za darmo) ;) Więc, na co możecie liczyć z ich strony? Na pewno będzie to: 
  •  pomoc w znalezieniu pracodawcy i lokum, w czasie waszego pobytu w USA (przy współpracy z sponsorem); 
  • przygotowanie, zebranie i dostarczenie wszystkich potrzebnych dokumentów; 
  • umówienie was na spotkanie z konsulem;
  • zagwarantowanie ubezpieczenia; 
  • no i wszelkie wsparcie w nagłych ( i nie nagłych) przypadkach  (przed, w trakcie i po) :D
Pamiętajcie jednak, że każde biuro cieszy się swoją autonomią. Oprócz wymienionych wyżej zobowiązań, każde z nich ma swoje prawa i zasady. Wybierajcie zatem z głową! 
Tutaj, podrzucam wam link do listy takich agencji, które udostępniła Ambasada w Wawie:
(No właśnie, zaglądajcie na stronę Ambasady Stanów Zjednoczonych- LINK - czasami coś wpadnie mądrego). 

NOTA ODE MNIE:
* Biuro. Jako dwukrotna uczestniczka programu, mogę coś zarekomendować, tym bardziej ze miałam w sumie do czynienia z 3 agencjami. Pierwszą z nich był CAMP LEADER (LINK). Zajmuje się on organizacją pracy na campach, co troszkę różni się od typowego W&T (będzie o tym kolejny post: "Camp vs W&T"). Początkowo planowałam jechać właśnie na taki camp i niemal całą procedurę rekrutacyjną przeszłam. Jednak mi się pozmieniał i w ostatniej chwili zrezygnowałam. A wszystko po to aby było lepiej. I było! Wracając jednak do samej agencji, to z czystym sumieniem mogę polecić. Moim konsultantem w Krakowie był Łukasz, który osobiście wszystko fajnie wyjaśnił. Po założeniu profilu na stronie Camp Leader (po angielsku), ktoś od nich jeszcze to sprawdza i ewentualnie poprawia. Generalnie wszystko dopięte na tip-top. Polecam, choć sama nie skorzystałam.
Więc tak, ostatecznie (za pierwszym razem) jechałam z biura ALMATUR (LINK). Plusem jest na pewno to, że mają siedzibę w Warszawie i w Krakowie (czasami łatwiej załatwić coś osobiście). Choć w moim przypadku, ten Kraków nie okazał się mega pomocny. Raz poszłam właśnie do ich biura w krk i przyjęła mnie Pani Marzenka (chyba tak miała na imię). Dawno nie spotkałam tak zmanierowaną i flegmatyczną osobą, aż miałam ochotę ją przeprosić, że musi pracować :P Dlatego olałam Kraków i kontaktowałam się bezpośrednio z Wawą, gdzie z pomocą Pana Adama (bardzo fajny, wyluzowany facet) załatwiliśmy wszystkie formalności ;).
Z kolei w zeszłym roku wybrałyśmy biuro FOSTER (Jobster; LINK) i tutaj w 100% mogę polecić tą agencję. Wszystko bardzo fajnie zorganizowane, wyjaśnione, na czas. Naszą konsultantką była Pani Anastazja, bardzo sympatyczna i sumienna dziewczyna. Odpisywała na każdego maila niemal od razu. Nawet miałam taką sytuację, że napisałam do niej przed północą, (myśląc, że jak kobita przyjdzie jutro do pracy to mi odpisze z rana) a tu nie!Po 10 minut, od  wysłania mojej wiadomości, dostałam od niej odpowiedz :D Więc jak najbardziej polecam!

* Ubezpieczenie. Macie gwarantowane ubezpieczenie w czasie waszej pracy (od nieszczęśliwych wypadków, chorób itp.) W zależności jaką polisę ubezpieczeniową wykupi (za wasze pieniądze) biuro, będzie ono obejmować różne kryteria. Mogę was jednak zapewnić, że nie pokryje ewentualnej wizyty u dentysty, więc przed wyjazdem sprawcie sobie wszystkie ząbki dokładnie ;) Tak jak powiedziałam, wszystko zależy od tego, co wasz ubezpieczyciel oferuje. Czasami wasze ubezpieczenie pokrywa cały okres waszego pobytu w Stanach, a czasami tylko okres zatrudnienia. W naszym wypadku (2015: SEVEN CORNERS, LINK), ubezpieczenie obejmowało tylko czas pracy, ale z możliwością przedłużenia (za niewielką cenę, ok $ 30) na okres podróżowanie. I tak, też zrobiłyśmy. Na szczęście! Tak się składa, że Ania (mój kompan w podróży) dostała uczulenia i musiałyśmy iść do szpitala, gdzie samo przyjęcie z tego co pamiętam kosztował $50 (dalsze koszty nie są nam znane). Inna sytuacja: nasz znajomy w trakcie pracy uszkodził sobie bark. Kolejnego dnia pojechał do szpitala, gdzie go "naprawili", jednak za taką wizytę dostał też rachunek o przerażającej kwocie $$$$ (oczywiście, on nic nie płacił, ale jego ubezpieczyciel już tak). Musicie zatem wiedzieć, że leczenie w USA jest mega drogie. Więc uważajcie na siebie, nie łamcie się i bądźcie zdrów!


SPONSOR 

Fundacja sponsorująca to taka organizacja non-profit. Aby być takim sponsorem, musi posiadać licencje przyznane przez Radę Międzynarodowej Wymiany Edukacyjnej (CIEE). Mówiąc prosto. Sponsor to taki wasz wychowawca, który odpowiada przed dyrektorem (Departamentem Stanu), a wy jako uczniowie słuchacie się waszego przełożonego i postępujecie zgodnie z tym, co wam powie, tak aby uniknąć przykrego spotkanie z dyrektorem ;)
Dokładnie tak, to sponsor was monitoruje, wspiera i odpowiada za was, w czasie waszego pobytu w USA. To on sprawdza wasze zatrudnienie, czy spełnia wymagane kryteria (istnieje taka lista prac zakazanych, których wy - jako uczestnicy W&T - nie możecie się podjąć, PROGRAM EXCLUSIONS). Dlatego, też będziecie musieli utrzymać stały (comiesięczny) kontakt z fundacją a pomoże wam w tym systemu SEVIS (wyjaśnię to dokładnie w poście-słowniku).
Są 3 ważne rzeczy o których "powinniście" poinformować swojego sponsora:
- zmiana pracy (po przecież otrzymujecie wizę pracowniczą na konkretne zatrudnienie),
- zmiana zamieszkania (abyście godnie żyli),
- znalezienie dodatkowej pracy (abyście godnie zarabiali).
Nie podejmujecie żadnej czynności, dopóki wam nie pozwolą (formalnie), a jak to wygląda w rzeczywistości, opowiem innym razem.
No i ostatnia rzecz. Czasami otrzymacie od nich maila z informacją o święcie narodowym, o atrakcjach w twojej okolicy, o używaniu kasku na rowerze, czy o organizowanym konkursie foto. Wszystko przecież po to, aby was "ukulturowić".

NOTA ODE MNIE:
Summer 2014: Naszą fundacją sponsorującą była CHI (Cultural Homestay International, LINK). Ten sponsor sam się wybrał :P Po prostu spodobała nam się jedna oferta pracy (z udostępnionej listy przez Almatur), na którą aplikowaliśmy (moim kompanem był wtedy Krzysiu :D). Dostaliśmy zatrudnienie a wraz z nim tego sponsora (ta praca, była pod opieką właśnie tej fundacji). Tyle! Kolejno otrzymaliśmy dokumenty z biura od sponsora: application form (dane osobowe, max 1 strona), proof of sufficient funds (ze mamy pieniążki na pokrycie programu), regulamin do podpisana i zgłoszenie na interview z CHI. Wydrukowaliśmy, wypełniliśmy ręcznie i odesłaliśmy skan (taka oto cywilizacja!). Jeszcze tylko rozmowa przez skype z pracownikiem CHI i gotowe! Trafiła nam się przemiła babeczka Kathleen, która mówiła b a r d z o  p o w o l i  i  w y r a ź n i e ;) Wydała nam potwierdzenie "job offer" i już.
Jeszcze przed wyjazdem otrzymaliśmy od nich handbook i krótką prezentacje w powerpoint ;) Potem już, tylko comiesięczne, mailowe przypomnienie o zalogowaniu się do SEVIS.



Summer 2015: Tutaj sytuacja wyglądała zupełnie inaczej - najpierw wybierałyśmy (z Anią) sponsora a potem pracodawcę. Foster współpracuje z wieloma fundacjami sponsorującymi, każda z nich ma z kolei własną bazę danych ofert pracy. Przejrzałyśmy wszystkie i wybrałyśmy tą, która oferowała najlepsze lokalizacje (east coast),  i padło na INTEREXCHANGE (LINK). Pełna profeska. Założyłyśmy konto na ich stronie, gdzie musiałyśmy wypełnić bardziej szczegółową aplikacje. Do tego załączyłyśmy CV i krótki filmik o sobie. Gdy sponsor to zaakceptował, nasza aplikacja była dostępna dla wszystkich pracodawców (zgodnie z kryteriami, które wcześniej zaznaczyłyśmy: lokalizacja, rodzaj pracy, umiejętności itp.). Był jednak też i duży minus. Przez jakiś czas ich strona była w "renowacji", przez co nasz proces rekrutacyjny się opóźnił (wiadomo, im wcześniej tym lepie, a w naszym wypadku było zdecydowanie za późno!). Jednak gorsze okazało się funkcjonowanie ich systemu zatrudnień. Same mogłyśmy aplikować na daną posadę, albo też konkretny pracodawca mógł się do nas odezwać. Tylko tyle, że jeśli ktoś przeglądał naszą aplikację, to jednocześnie blokował ją na 2-3 dni (był to czas na zapoznanie się z zawartymi informacjami, skontaktowanie się z nami i ew. podjęcie decyzji). Problem w tym, że przez to same nie mogłyśmy aplikować, na to co nam się podoba, a po 3 dniach często oferta była już nieaktualna. W ten sposób odmówiłyśmy przynajmniej trzem pracodawcom (bo nie to nam się marzyło), tracąc nasz cenny czas. Ale w końcu udało się! Znalazłyśmy naszą ziemie obiecaną (Westerly, RI). Jednak jak to się skończyło opowiem, kiedy indziej (przy temacie: zmiana pracy).
Ok, to był faktycznie minus. Jednak na wszystko inne nie mogę narzekać. Fundacja była fajnie przygotowana, było szkolenie online, podsyłała cenne info (np. jak wypełnić wniosek o wizę, jak zaplanować nasz pobyt itp.) - przed, w trakcie, po.
Polecam tego sponsora, szczególnie nowicjuszom. Dlaczego? Już tłumaczę. Fundacja ta ma dwie siedziby w New York City i San Francisco. Właśnie w tych dwóch miastach organizuje (obowiązkowe) szkolenie dla wszystkich uczestników programu W&T. Nocleg oni wam zapewniają, jedynie co musicie zrobić to dojechać do jednego z wyznaczonych miejsc. Samo szkolenie trwa max. 3 godz (chyba zaczyna się o 9 rano i kończy jakoś przed południem ;)). W trakcie, przekażą wam kilka przydatnych informacji oraz każdy otrzyma instrukcje dojazdu do miejsca pracy (+ welcome pack i  koszulkę z logo InterExchange). To także szansa na zwiedzenie, już w pierwszych dniach, jednego z wielkich miast (po spotkaniu, macie jeszcze sporo czasu dla siebie). Najważniejsza jest jednak inna rzecz. Mianowicie, możliwość złożenia swojej aplikacji w urzędzie Social Security o wydanie wam ubezpieczenia społecznego SSN (to też jeszcze wyjaśnię). Jest ono niezbędne do podjęcia pracy w USA. Właściwie głównie po to jest całe to zamieszanie - aby wam ułatwić życie. Zatem po przylocie do Stanów (dzień przed waszym szkoleniem) musicie się zarejestrować do systemu SEVIS waszego sponsora. Dzięki temu już kolejnego dnia możecie ubiegać się o SSN. Po spotkaniu, idziecie do takiego urzędu (powiedzą wam co robić i gdzie iść) i składacie swoje papiery. Tyle! Taka karta SSN jest wydawana jednorazowo i na całe życie. [W moim przypadku w 2014 roku, musiałam odczekać przynajmniej 2 tygodnie (po rejestracji w systemie SEVIS mojego sponsora - CHI), wziąć wolne w pracy, zorganizować sobie transport i udać się do najbliższego urzędu (który wcale nie był tak blisko)]. Zatem, dzięki InterExchange jeden z głównych zmartwień będziecie mać z głowy ;)
To zapewne plus dla osób które jadą do Stanów po raz pierwszy, niekoniecznie jednak dla jego weteranów! Bo przecież takie osoby już posiadają swój Social Security Number a samo szkolenie nie będzie dla nich odkrywcze. Dodajmy do tego, że zamiast bezpośrednio udać się do miejsca pracy, muszą jechać do NYC lub San Francisco, co dla wielu wcale nie jest po drodze. Zatem polecam i nie polecam.



OPCJE PROGRAMU

Kto się interesował albo siedzi w temacie, wie, że istnieją dwie opcje programu do wyboru: premium (full service) albo independent (DIY). Zapisując się na program musicie własnie wybrać jeden z nich. 

Full service (job placement). Tutaj sprawa jest prosta. To biuro pomaga wam w znalezieniu pracy i w ogarnięciu wszelkich formalności. Udostępnia wam bazę danych pracodawców, którzy są wcześniej sprawdzani przez konkretne fundacje sponsorujące. Wy mówicie co was interesuje, pracodawca zaznacza czego oczekuje i się znajdujecie! To takie infopraca.pl ;) Zakładacie konto, wpisujecie swoje work experience i aplikujecie na pozycje widniejące na stronie. Idealny wariant dla osób, które jadą na worka po raz pierwszy ;) Przede wszystkim wygoda, bezpieczeństwo i mniej zobowiązań. Macie tu pewność, że praca jest ok (tzn. spełnia kryteria dla W&T a wy wrócicie do pl z dwoma nerkami).  Rzecz jasna, opcja job placement jest droższa od opcji independent (bo przecież płacicie ze dodatkową usługę). Ale czasami warto więcej zainwestować i spać spokojnie. Pamiętajcie także, że program ten jest bardzo konkurencyjny! Liczba miejsc na dane stanowisko jest ograniczona. Zatem im wcześniej rozpoczniecie poszukiwania, tym większa szansa na znalezienie czegoś odpowiedniego dla was ;) 

Independent (self-arranged). Przy opcji self placement, na własną rękę szukacie zatrudnienia w Stanach (bez pomocy agencji!). Istnieje wiele stron internetowych (np. www.j1jobs.com,  www.traveljobsearch.com, www.summerjobs.com,), gdzie możecie szukać pracy na terenie USA. Wiedzcie jednak, że takie poszukiwania są niebywale czasochłonne! Musicie wybierać tylko takie oferty, które są przeznaczone dla "worko-travelowców", zresztą sam pracodawca mało chętnie zatrudnia kogoś niesprawdzonego. Dlatego, czasami najlepsza jest stara szkoła "z polecenia". Uczestnicy programu, z poprzednich lat, mogą wam coś zawsze zarekomendować (przecież po to są te wszystkie grupy na facebookach, aby sobie pomagać, prawda?). Zyskujecie w ten sposób dane do pracodawcy, no i sprawdzone miejsce. Możecie, także śledzić organizowane targi pracy. Tutaj macie szansę osobiście pogadać z pracodawcą i podrzucić mu swoje namiary - a nóż się uda ;) Jednak, opcja ta skierowana jest głównie do tych osób, które brały już udział w wymianie i chcą wrócić na stare śmieci (bo pracodawca jest ok i praca/płaca całkiem spoko). Tutaj indywidualnie ugadujecie się z pracodawcą, który wydaje wam ofertę pracy. Ok, macie to! Jedna ważna rzecz. Mimo, iż sami sobie wszystko ogarniacie to i tak potrzebujecie sponsora, aby otrzymać wizę J-1. Zatem, dostajecie ofertę pracy -> przesyłacie ją do biura -> biuro do sponsora-> sponsor ją sprawdza -> (jeśli wszystko gra) wydaje potwierdzenie zatrudnienia na druku fundacji. Oto tak, w wielkim skrócie to się prezentuje. Opcja ta jest tańsza, ale sami musicie zadbać o wiele szczegółów. Ale jeśli wy nie dacie rady, to kto da? 

NOTA ODE MNIE: 
Jakąkolwiek opcje byście nie wybrali, pamiętajcie, że każda praca jest weryfikowana przez sponsora (pod względem "zakazanych miejsc pracy"). Osobiście dwukrotnie korzystałam z opcji premium (full service). Co prawda, za pierwszym razem staraliśmy się załatwić pracę bez agencji (z polecenia), ale czas gonił i były małe z tym problem, więc ostatecznie zostaliśmy przy job placement. Dlaczego nie skorzystałam z opcji independent za drugim razem? To proste. W 2014 roku byłam w zachodniej części Stanów, z kolei w zeszłym roku chciałam zwiedzić east coast. Nowe miejsce, nowa (nieznana) praca. Wybór był prosty. 
Zatem nie podpowiem za wiele odnośnie tego drugiego wariant. Nie twierdzę też, że jest on wyłącznie przeznaczony dla osób z bagażem worko-travelowym. Nie mniej jednak, pierwszoklasistom polecam full service

I tyle w tym temacie. Do potem. 

środa, 13 stycznia 2016

5 KROKÓW DO USA

Na pewno znajdzie się ktoś wśród was, kto właśnie zastanawia się nad programem Work & Travel USA. Sam fakt, że czytacie ten post w pewien sposób o tym świadczy ;) 
A tu się nie ma nad czym zastanawiać! Jeśli macie tylko taką możliwość, już teraz bierzcie się do roboty..... bo warto!
Pytacie od czego zacząć? Pomyślałam o was! 
Aby ułatwić waszą ciężką dolę, przedstawiam w skrócie 5 KROKÓW DO USA.

Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy..... Smacznego!

*** wyrazy zaznaczone kursywą, wyjaśnię w kolejnym poście-słowniku ;)




KROK 1 - WYBÓR POLSKIEJ AGENCJI

Aby szybko i sprawnie uporać się z wszystkimi formalnościami, warto skorzystać z pomocy agencji turystycznej, która organizuje podobne wyjazdy. Na polskim rynku jest tego sporo, więc naprawdę macie w czym wybierać. Warto dobrze je przestudiować - porównać koszty programu, oferty pracy oraz warunki uczestnictwa między biurami - od tego zależy jak potoczą się wasze losy i gdzie ostatecznie traficie!
Kiedy już zdecydujecie się na tą jedyną, wymarzoną agencje, wypełniacie formularz zgłoszeniowy (często dostępny na ich stronie internetowej). Zazwyczaj już przy zgłoszeniu swojej kandydatury musicie wybrać opcje programu - czy chcecie job placement (szukanie pracodawcy przy pomocy biura, dzięki udostępnionej bazie danych), czy wersja independent (poszukiwania na własną rękę).
Ktoś z agencji skontaktuje się z wami (przecież taki ty, to czysty zysk). Drogą mailową otrzymacie wszelkie informacje odnośnie opłat, wymogów i gwarantowanych usługach przez biuro. Podeślą wam także formularz umowy, który zawiera dokładne obustronne zobowiązania. Jeśli jesteście zdecydowani, podpisujecie go w dwóch egzemplarzach i wysyłacie pocztą do siedziby biura. Tutaj przesyłacie także inne dokumenty, jak:


  • kopię strony paszportu ze zdjęciem (pamiętajcie o dacie ważności!)
  • CV po angielsku,
  • zaświadczenie o statusie studenta,
  • kopię legitki studenckiej,
  • (przy opcji "independent" dokument potwierdzający ofertę znalezionej przez was pracy). 
Kolejno musicie wnieść opłatę wpisową w wysokości 600-800 zł. 
* aaaa..... bywa i tak, że jeszcze przed podpisaniem umowy, ktoś do was zadzwoni z biura aby sprawdzić wasz poziom angielskiego. Nic strasznego, pytają o twoje hobby, co studiujesz i dlaczego chcesz jechać do USA :P


KROK 2 - POSZUKIWANIA PRACODAWCY

Dobrze, macie już polskie biuro. Teraz tak, to biuro "sympatyzuje" z wybranymi agencjami sponsorującymi w Stanach Zjednoczonych. Taki sponsor (wasz przyszły "mentor") oferuje z kolei różne oferty pracy. Musicie zatem wybrać swojego sponsora zgodnie z waszymi oczekiwaniami co do pracy i jej lokalizacji. Przeglądacie ofert pracy, jakie są udostępnione przez wszego "pośrednika" i na tej podstawie znajdujecie swojego sponsora - jakkolwiek to brzmi :P
Ok, wybraliście już, więc teraz wypełniacie bardziej szczegółową aplikacje w języku angielskim (dodajecie certyfikaty i krótki filmik o sobie). Tutaj też możecie mieć rozmowę w języku angielskim (głównie chodzi o sprawdzenie waszych zdolności komunikacyjnych). Jak zostaniecie zaakceptowani przez sponsora, wasza aplikacja będzie dostępna dla wszystkich pracodawców. I teraz czekacie jak ktoś was wybierze :-D
Jeśli pracodawca się odezwie a wam spodoba się oferta - MACIE TO! Teraz już z górki. Po otrzymaniu zatrudnienia wasz sponsor wyda formularz DS-2019 (taki certyfikat zatrudnienia). Z reguły po tym musicie wnieść opłatę za cały program (czasami jest ona rozłożona na II raty). Ok, ruszyliśmy z miejsca. 


KROK 3 -  PROCEDURA WIZOWA

Po sprawnym przejściu kroku 1 i 2, otrzymacie instrukcję postępowania wizowego i dokumenty od waszej polskiej agencji. Musicie wypełnić formularz o wizę nie-imigracyjną DS-160 (dostępny na stronie rządu amerykańskiego), gdzie składacie elektroniczny podpis. Kolejno drukujecie potwierdzenie złożenia  wniosku, na którym znajduje się wasz numer identyfikacyjny.
Ubiegając się o wizę J-1 (tak, to wasza przyszła wiza) musicie dokonać wpłaty 160 USD za rozpatrzenie waszego wniosku. Musicie także wpłacić 35 USA za opłatę SEVIS, jeszcze przed wizytą w Ambasadzie.
Teraz tylko kompletujecie wszystkie wymagane dokumenty, które dostarczacie (osobiście/kurierem) do waszej agencji pośredniczącej. Mamy tutaj:


  • paszport (oryginał),
  • potwierdzenie złożenia wniosku o wizę (ten papierek z waszym numerem identyfikacyjnym),
  • dowód wpłaty za rozpatrzenie wizowe (to 160 USD),
  • zdjęcie wizowe, 
  • (oraz upoważnienie dla kogoś z biura do odbioru waszego paszportu).
To wasza agencja składa wszystkie te dokumenty do Ambasady i umawia was na wizytę z konsulem. 

KROK 4 - SPOTKANIE Z KONSULEM

Jak już zostaniecie umówieni na spotkanie z konsulem (w Ambasadzie w Wawie albo w konsulacie w Krk) to koniecznie musicie wstawić się tam w wskazanym dniu i o określonej godzinie. Zazwyczaj zaraz przed waszą wizytą w Ambasadzie, spotkacie się jeszcze z pośrednikiem z biura, który przekaże wam wasze dokumenty i DS-2019 do podpisania. W sumie, na rozmowę z konsulem musicie mieć ze sobą:
  • paszport - przypominam, ważny jeszcze do 6 miesięcy po waszym powrocie z USA,
  • potwierdzenie złożenia wniosku o wizę,
  • dowód opłaty SEVIS (35 USD),
  • podpisany druk DS-2019,
  • legitymacje studencką, 
  • indeks lub wykaz ocen z pieczątką,
  • zaśw. o statusie studenta (aktualne).
Bez tych dokumentów ani rusz. Nie masz - nie wchodzisz! a szkoda by było tak na samym końcu zawalić wszystko przez taką głupotę, prawda? 
Dobrze, to jak wygląda ta rozmowa? Konsul zadaje naprawdę podstawowe pytania, typu: gdzie będziesz pracować, jaką pracę będziesz wykonywać, jakie są twoje plany na przyszłość itp. Może was także zapytać o wasze prawa, jako uczestników programu W&T, więc warto się z nimi zapoznać (będzie dokładniejszy post o tym, więc głowa do góry). Jak wszystko jest ok, konsul podpisuje DS-2019 i wydaje wizę J-1.  


KROK 5 - BILETY, WALIZKA I LECIMY ...

Wasz paszport z wbitą wizą będzie do odebrania po 5 dniach roboczych, więc w chwili euforii nie wykupujcie biletu lotniczego na kolejny dzień po waszej wizycie w konsulacie :P
 No właśnie bilety lotnicze. Zaleca się kupno biletu w obie strony, nie wcześniej niż po otrzymaniu wizy (a zrobicie jak uważacie). W zakupie takiego biletu może wam pomóc wasza agencja (często dysponuje ono zarezerwowanymi wcześniej miejscami w samolocie przez co koszt biletu jest tańszy). Ale szukając samemu też możecie trafić na fajną okazję.
Co warto na pewno zrobić przed wylotem to ksero wszystkich waszych dokumentów (szczególnie paszportu i druku DS-2019) x2. Jedną kopie zostawiacie w pl (mamie, bratu, znajomemu, wszystko jedno, po prostu w bezpiecznych rękach), drugą kopie bierzecie ze sobą do Stanów. Wydrukujcie także druk z numerem I-94, będzie on wam potrzebny przy składaniu wniosku o SSN (Social Security Number) w USA.
Skontaktujcie się koniecznnie z pracodawcą. Poinformujcie go o waszym planowanym przybyciu do miejsca pracy - przecież on też musi się przygotować na wasz przyjazd ;) - może nawet zaoferuje odbiór z dworca.
Kolejna sprawa, zaopatrzcie się w międzynarodową kartę studencką (International Student Identity Card), bo warto! No i pamiętajcie o kieszonkowym $$$$.
Pakujecie walizkę (tylko niezbędne rzeczy, potem i tak je wyrzucicie i obkupicie się w markowych ciuszkach).


no to się spakowałam.....

Miało być w skrócie a jakoś tak tego dużo. W każdym razie, pozwoli wam to rozeznać się w tej worko-travelowej historyjce.  Enjoy!
Wrzucę też za niedługo kilka tipów ode mnie odnośnie tego amerykańskiego sajgonu....

Co jeszcze.... no to może o tym filmiku dla pracodawcy o którym już wspomniałam wcześniej ;) aby było śmiesznie na zakończenie podrzucam link do mojego performance :-D :-P ajaja.... obdarta z dumy, mówię: śmiejcie się śmiało ;) Filmik





niedziela, 3 stycznia 2016

Kork po kroku ...... W skrócie o programie Work&Travel USA


Mądrze mówiąc, Work and Travel to program wymiany kulturowej, pozwalający studentom z całego świata, podjąć legalną pracę na terenie Stanów Zjednoczonych, by kolejno doświadczyć jej kulturę. Prościej - jak sama nazwa mówi to program oparty na PRACY i ZWIEDZANIU USA. 
A wiec tak, pracujecie przez określony czas u amerykańskich pracodawców, dzięki wizie pracowniczej (wiza J-1), którą otrzymacie w Ambasadzie Stanów Zjednoczonych. Z datą wygaśnięcia waszej wizy, macie jeszcze 30-dni (tzw. "30-days grace period") na podróże i zwiedzanie. Po tym czasie MUSICIE, wrócić do swojego kraju (czytaj Polska), no chyba, że chcecie tam zostać dłużej - ale to już inna, nielegalna historia. 
A wszystko po to, aby coś nowego zobaczyć, poznać nowych ludzi, no i w końcu  przeżyć niezapomnianą przygodę.

Jakie warunki musicie spełnić aby wziąć udział w programie Work and Travel?:


- WIEK: być w wieku od 18 do 30 roku życia,
- STATUS STUDENTA!!!: wyjeżdżając, musicie zaliczyć przynajmniej pierwszy semestr waszych studiów, ale nie możecie zakończyć ostatniego roku,
- JĘZYK: wystarczająco biegle posługiwać się językiem angielskim (często "Kali jeść, Kali pić" spokojnie wystarczy),
- PASZPORT: zwróćcie uwagę na datę ważności waszego paszportu! Tak aby po waszym powrocie ze Stanów był on jeszcze ważny przez kolejne 6 miesięcy. TO WAŻNE!
- KASA: no i przygotujcie się na wydatki, czyli koszt programu (ok. 3000 - 3500 zł.+ubezpieczenie), wiza (SEVIS $35, wiza $160), bilety lotnicze (1800-3000 zł, dwie strony). Musicie także posiadać środki finansowe w chwili przyjazdu do USA (ok $400-$1000). Czyli już na samym początku sporo zainwestujecie (ok 5000 - 8000 zł). Spokojnie, wszystko zwróci wam się w trakcie pracy.


Dwie dodatkowe sprawy:
1.) Bilet lotniczy - Powinniście kupić od razu bilet w dwie strony. Na przejściu granicznym, może okazać się, że zostaniecie poproszeni o okazanie dowodu zakupu biletu powrotnego. Osobiście nigdy nie miałam takiej sytuacji. Także wielu moich znajomych, których poznałam w Stanach a którzy podobnie jak ja brali udział w programie W&T, nie wykupili wcześniej takiego biletu i nie mieli z tego tytułu problemów. Z doświadczenia wiem, że bilet powrotny może bardzo pokrzyżować wasze plany późniejszego zwiedzania np. chcecie troszkę dłużej jednak zostać w USA, albo kończycie zwiedzanie w innym stanie niż lotnisko z którego wylatujecie do Polski i musicie przelecieć pół Ameryki do miejsca początkowego. Zmiany biletu to często koszt rzędu nowego biletu. No i dupa. Z kolei nie wykupując takiego biletu wiele ryzykujecie, gdyż na przejściu granicznym mogą was po prostu zatrzymać.
Osobiście za każdym razem miałam bilet w obie strony i za każdym razem mówiłam sobie: "Damn it!". Jednak znając siebie i kolejnym razem bym taki bilet wykupiła wcześniej. Więc decyzja jest trudna i sama wiele nie podpowiem - może tylko tyle - jeśli tylko macie taką możliwość, zagospodarujcie sobie jak najwięcej dni na zwiedzanie - zapewniam, że zawsze jest ich za mało :D

2.) $$$$$$ - to ile tych USD zabrać ze sobą do Ameryki? Przez pierwsze dwa tygodnie, większość z was będzie zmuszona utrzymać się z własnych środków. W wielu wypadkach wynagrodzenie jest wypłacane właśnie po tym czasie. Do tego dochodzą koszty dojazdu do pracodawcy, wyżywienie, opłaty za mieszkanie, dodatkowe zakupy (typu pościel, kuchenka :P) ewentualny nocleg w hotelu/hostelu po waszym przylocie do Stanów. W mojej ocenie $600 USA to bezpieczne kieszonkowe. 



Ciąg dalszy nastąpi.......